Po tym, co właśnie usłyszał
mężczyzna znajdował się w stanie lekkiego szoku. Patrzył na swojego gościa z
niedowierzaniem i starał się wyczytać z jego twarzy cokolwiek, co świadczyłoby
o tym, że ten właśnie sobie z niego żartuje. Bez względu jednak na to jak długo
by na niego nie patrzył gość wciąż uśmiechał się tak jak zwykle. Szczerze i
niewinnie.
- Więc co powiesz, Aleksandrze? – powtórzył uprzejmie
pytanie i upił łyk herbaty ze swojej filiżanki.
Gospodarz westchnął i spojrzał
na trzymane przez niego samego naczynie wypełnione płynem. Czy kiedy Eskil odpowiadał
na pytanie o to, czego się napije naprawdę oczekiwał, że Aleksander wypije to
razem z nim? Oczywiście zasady dobrego wychowania wymagały tego od niego, ale
do diabła! Przecież obaj doskonale wiedzieli jak to się skończy. Odstawił, więc
elegancką, pozłacaną filiżankę na spodeczek i z powagą spojrzał na gościa.
- Panie… - powiedział starając się jak najuważniej
dobierać słowa. – Jesteś moim stwórcą i wiesz, że kocham cię bardziej niż
kogokolwiek na tym świecie, jednak…
Jednak co? Co ma teraz
powiedzieć? Że za każdym razem, gdy w towarzystwie poruszany jest temat Eskila
on - Aleksander, jego dziecko płonie ze wstydu? Że pragnie potrząsnąć swym
nieśmiertelnym ojcem i krzyknąć żeby zaczął się normalnie zachowywać? Że
robienie z siebie człowieka nic nie da? Kiedy zaczęły się te dziwactwa? Sto lat
temu? A może Eskil nigdy nie był do końca normalny i zawsze zachowywał się
nieodpowiednio, choć dopiero od niedawna aż do takiego stopnia? Najpewniej
właśnie o to chodziło. Dlaczego jednak jego stwórca sprawiał wrażenie tak
smutnego i samotnego? Nagle zaczął się uczłowieczać wręcz do przesady, a gdy
już musiał pić krew to zamiast ludzkiej starał się zastępować ją świńską. Nie
dawała takiej energii jak ludzka, ale jako że była najbardziej podobna dało się
na niej przeżyć.
Mimo wszystko bez względu na to,
jak Eskil by się nie zachowywał nigdy nie wciągał w to Aleksandra. Nigdy
niczego mu nie proponował i nie był na tyle naiwny żeby uważać, że ten z chęcią
przystałby na takie propozycje. Dlaczego więc teraz po stu latach milczenia na
ten temat nagle przychodzi do niego i zachęca do życia w podobny sposób?
- Wybacz mi, podoba mi się życie, które prowadzę teraz. –
odpowiedział w końcu ostrożnie.
Gość z powagą pokiwał głową i
wrócił do sączenia herbaty. Po chwili milczenia wziął z talerzyka maślane
ciasteczko i włożył je sobie do ust. Gryzł je w zamyśleniu, a Aleksander
patrzył na niego uważnie starając się odczytać jakieś emocje z jego twarzy.
Cisza stawała się nie do zniesienia, jednak ani jeden ani drugi nie zamierzał
jej przerywać. Z talerzyka znikały kolejne ciasteczka, co w niewytłumaczalny
sposób irytowało gospodarza. W końcu postanowił podjąć rozmowę.
- Więc co u ciebie? – zagaił.
- Bardzo dobrze, choć nie powiem, że jest idealnie.
Mogłoby być lepiej. A co u ciebie?
Aleksander patrzył na niego
przez chwilę w milczeniu nim w końcu zdecydował się odpowiedzieć.
- Zupełnie tak samo.
Dopiero wtedy Eskil podniósł
głowę i spojrzał mu w oczy. Po chwili uśmiechnął się szeroko, szybko jednak
spoważniał gdyż uświadomił sobie, że pokazuje przez to ogromne kły. Żył jako
wampir przez tak wiele lat, a wciąż nie umiał się do tego przyzwyczaić.
- Będę musiał się zbierać, nie chcę zajmować ci więcej
czasu. – rzekł wstając.
- Ależ nie masz się, czym przejmować. – odruchowo powiedział
Aleksander.
Również wstał czując lekką
ulgę, że to już koniec wizyty. Nie żeby nie lubił towarzystwa swojego ojca, po prostu,
gdy go widział miał dziwne, drażniące przeczucie, którego nie do końca potrafił
wyjaśnić. Zawsze miał wrażenie, że coś mu umyka, że czegoś nie dostrzega. Że za
tą fasadą sztucznego człowieczeństwa, którą przybierał Eskil coś się jednak
kryło. Nie umiał tego wytłumaczyć, dlatego zawsze spychał to na dno swojej
podświadomości. Wmawiał sobie, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Tak
było i teraz.
- A właśnie, mogę skorzystać z łazienki? – spytał Eskil.
- Oczywiście. Wiesz gdzie jest. – powiedział.
Aleksander spojrzał ze
smutkiem za swoim gościem znikającym za dębowymi drzwiami. Westchnął głęboko,
gdy po chwili jego czułe uszy wychwyciły dźwięki oznaczające zapewne, iż Eskil
właśnie pozbywa się zawartości swojego żołądka. Wampiry absolutnie nie były w
stanie trawić normalnego jedzenia. Spożywały normalne posiłki jedynie dla
zachowania pozorów przed ludźmi. Potem musiały wszystko najzwyczajniej w
świecie zwymiotować. Bezsensownym dla wampirów było jedzenie zwyczajnych potraw
wśród swoich pobratymców, Eskil jednak nigdy się tym nie przejmował i jadł, co
tylko zapragnął.
W końcu mężczyzna wyszedł z
łazienki i spojrzał z uśmiechem na Aleksandra. Sprawiał takie wrażenie jakby
właśnie nic się nie stało. Choć gospodarzowi niezbyt podobało się granie w te
gierki nic nie powiedział na ten temat. Pożegnał grzecznie gościa i zamknął za
nim drzwi. Zawsze po tych wizytach czuł się bardzo zmęczony.
Okolica była niezwykle spokojna, większość mieszkańców spała już o tej porze. Mężczyzna szedł powoli przez ciche, boczne uliczki mijając powoli surowo wyglądające budynki mieszkalne. Niekiedy tęsknił ze widokiem słońca, jednak od zawsze wolał podziwiać księżyc na nocnym niebie. Być może właśnie przez to, iż się
zamyślił i zapatrzył na gwiazdy nie zauważył w okolicy obecności kogoś jeszcze. O tym, jaki błąd
popełnił zorientował się dopiero, gdy nagle, bez żadnego ostrzeżenia z ciemności
wyskoczyła drobna postać, pchnęła go na ścianę i uderzyła drewnianym kołkiem w
sam środek jego klatki piersiowej. Minęła chwila nim otrząsnął się z szoku. W
tym czasie postać zaczęła pomagać sobie młotkiem starając się wbić kołek jak
najgłębiej.
- Jeśli mogę coś zasugerować… - zaczął nieśmiało. –
Zwykle próbowali mi wbić kołek trochę bardziej w lewo…
W tym momencie postać
podniosła głowę i spojrzała mu w oczy. Trwało to tylko chwilę. Potem odskoczyła
szybko, chlusnęła w niego wodą - zapewne święconą - i zaczęła szybko uciekać.
- Jak niegrzecznie. - powiedział mężczyzna do siebie.
Przez chwilę Eskil patrzył za
oddalającą się sylwetką. Potem otarł twarz i wyciągnął z piersi wciąż sterczący
kołek. Krew szybko przestała płynąć. Równie szybko rana się zagoiła i nie
został po niej żaden ślad. Wampir spojrzał ze smutkiem na krwawą plamę
otaczającą pokaźną dziurę w koszuli. Wygładził ubranie i ruszył dalej w stronę
swojego domu. Postanowił, że od tej pory będzie trochę ostrożniejszy. Nigdy nie
przepadał za kupowaniem nowych ubrań.
O tym, że nikt jej nie goni
zorientowała się dopiero po dłuższej chwili. Poczuła się trochę głupio, że tak gwałtownie
zareagowała. Jednak w chwili, w której zorientowała się, że jej starania nie
przynoszą żadnych rezultatów przeraziła się tak jakby stała właśnie u wrót
samych piekieł. Oparła się plecami o zimną betonową ścianę dysząc ciężko. Gdy
napięcie opadło poczuła, że traci siły i nie może ustać na nogach. Osunęła się powoli
i usiadła na ziemi. Odgarnęła włosy z czoła i zamknęła oczy starając się nabrać
sił przed dalszą drogą. Jako łowczyni nie miała żadnego doświadczenia, jednak
sam fakt, że udało jej się właściwie rozpoznać wampira napawał ją radością. Teraz
tylko musiała odnaleźć jakiś sposób na skuteczne zabicie go, bo osikowy kołek
okazał się być dość zawodny. Miała też nadzieję, że nie wystraszy go tym
atakiem na tyle by opuścił teraz te okolice. Gdyby się przeniósł miałaby
problemy z odnalezieniem go. Pocieszała się myślą, że nie wyglądał na
przesadnie strachliwego.
Gdy w końcu uznała, że może
iść dalej wstała i ruszyła w stronę swojego domu. Gdy tylko znalazła się w mieszkaniu po raz kolejny zaczęła studiować stare
księgi opowiadające o wampirach i innych mrocznych istotach. Choć z
jednej strony czuła strach, z drugiej nie mogła się doczekać zabicia pierwszego
wampira w życiu.
Po przeczytaniu pierwszych dwóch wpisów szczerze mnie zaciekawiłaś.
OdpowiedzUsuńEskil to ciekawy facet. W oczach czytelnika (a przynajmniej dla mnie) to taki pozytywny rodzaj dziwaka, którego po prostu nie można nie lubić. Alexander jak na dojrzałego "syna" przystało zachowuje się tak jak powinien. Szanuje i ceni swojego ojca, ale też martwi się z powodu jego odmienności.
Mała łowczyni jest interesująca. Scena jej pierwszego polowania jest zabawna. Aż mi się pyszczek uśmiechnął jak czytałam o tym wbijaniu kołka i potem o ucieczce. Takie to... urocze :P
Zastanawiam się dlaczego jej tak zależy na zabiciu Eskila. Może to jakaś trauma z dzieciństwa, może straciła kogoś bliskiego przez wampiry. Ciekawa jestem jak to dalej rozegrasz.
Strasznie uwielbiam wampirze opowiadania i mam nadzieję, że będziesz mnie informować o wpisach, bo z niecierpliwością będę czekać.
Znajdziesz mnie na moim blogu (pocalunek-zla.blogspot.com), pozdrawiam i czekam :*
Bardzo ciekawe, czekam na następną część ^^
OdpowiedzUsuń---------------------------
jedyna-moje-opowiadania.blogspot.com